Ostatnio zainteresowałam się domowej roboty octami owocowymi i kwiatowymi. W zeszłym roku robiłam głównie ocet z jabłek, zwłaszcza, że był duży urodzaj w ogóle na jabłka. Przy drogach, łąkach lub nieużytkach często leżało dużo spadłych jabłek dawnych odmian, a z takich to właśnie jabłek robi się świetny ocet jabłkowy. W tym roku takich jabłek jest jak na lekarstwo. Cóż taki rok...Z tego co w tym roku znalazłam udało mi się jednak zrobić troszkę octu jabłkowego, z tym z dodałam do niego kilka owoców pigwowca. I wyszedł naprawdę pyszny ocet. Oczywiście pijemy go nie za dużo (do 2 łyżek dziennie, ponadto w kilku porcjach i zawsze w formie rozcieńczonej). Po własnych doświadczeniach mogę powiedzieć, że dobrze robi na przemianę materii, nie tyjemy po prostu, ale utrzymujemy swoją wagę...O innych moich tegorocznych octach - w następnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz